„AI jest bardziej crazy niż nasze mózgi”. Rozmawiamy z Barbarą Gryką, autorką projektu „Dirty Blood. De-risking”

Marek Wasilewicz: Skąd jesteś i czy sięgasz do tego miejsca jako do źródła w swojej twórczości?

Barbara Gryka: Tak, pochodzę z małej miejscowości pod Lublinem i to jest obecne w moich projektach w jakiś sposób. Projekt o Łukasiewiczu jest ciekawy, bo to jest projekt o kimś z Polski, a ja poszukiwałam takiej postaci, która równocześnie wpłynęła mocno na to, w jaki sposób wygląda obecnie świat. Kiedy trafiłam na postać Łukasiewicza, a przyznam, że nie znałam jej wcześniej. O wielu postaciach, o których robiłam projekty nie wiedziałam wcześniej. Łukasiewicz był pierwszą osobą, która wydestylowała ropę. Czym była ropa, czym jest i czym będzie w przyszłości, wydało mi się super inspirujące. To jest projekt, który jest wizją i fantazją na temat ropy. To nie jest jasna historia tej osoby. Narracja jest oparta o mit o Prometeuszu. Przyniesienie światu ognia. To jest taka mityczna opowieść, a nie historyczna.

Kiedy składałaś projekt do Programu Dotacyjnego to nie było tej prometejskiej osnowy.

Tak, podjęcie decyzji czy opowiedzieć to w ten sposób, czy pozostać przy narracji historycznej to był długotrwały proces. Ale w końcu ja podjęłam decyzję z Agatą Konarską i z innymi osobami, z którymi współpracowałam nad filmem – żeby zmienić jego konwencję i pokazać go w jeszcze bardziej fantastyczny sposób. Więc Łukasiewicz jest Prometeuszem, a ropa – kim ona dla niego jest? Może jest córką, może jest synem, a może jest częścią jego ciała. Podejście wizualnie mityczne. Projekt opiera się o animacje 2-D i 3-D, z obrazów stworzonych przez Sztuczną Inteligencję. Dźwiękowo jest postać Prometeusza czyli Ignacego Łukasiewicza. Sekwencje męskie śpiewa, czy bardziej recytuje śpiewak operowy. Całość jest pisana staropolskim językiem więc jest to jakieś combo. Czego tam nie ma?! Mój chłopak się śmieje, że to będzie albo dzieło wybitne albo „The room”, ale nadal wybitne [śmiech] Bardzo spodobało mi się to, że można opowiedzieć o tej ropie: o jej plusach, o jej minusach, o fantazjach na jej temat, o tym jak dużo nam dała. Wpłynęła na to jak wyglądają fabryki, przemysł, samochody, zbrojenia, rodzaje bomb. Przy tym pomagał mi mój chłopak, który też jest artystą i jest zainteresowany wojną. Więc przez projekcję przejeżdżają wszystkie rodzaje czołgów, które były na ropę. I bomby, który spadły na Tokio, a które były na ropę. Więc z jednej strony jest taka bardzo negatywna wizja, pierwszy raz w moim projekcie.

 

kadr z projektu „Dirty Blood. De-risking” fot. Diana Kołczewska

Pierwszy raz negatywna?

Pierwszy raz pesymistyczna, smutna do tego stopnia.

Myślałem raczej o jakiejś ambiwalencji tego projektu i obejrzeniu tego problemu z różnych stron. Ale rozumiem, że to zmierza do katastrofy [śmiech]

Tak jest, są różne strony, ale będzie i ta negatywna. Zmierza do katastrofy. Zwierzęta przestają przypominać zwierzęta, ale jakieś bardzo dziwne ropne konstrukcje. Ale jest też oczywiście ta część pozytywna. Rozwój przemysłu, posiadanie samochodów czy kosmetyków. Całość tej negatywnej części odśpiewują boginie słowiańskie. Bo czemu ich nie dodać [śmiech] I jest postać Rockefellera, który rapuje. Jest raperem, który melorecytuje do Łukasiewicza swoją część. O tym, że jednak gold jest good [śmiech] „I pogódź się z tym – jest jak jest”.

Tak to wygląda.

Tak to wygląda. Więc to jest bardzo duża fantazja. Pojawiają się tam brutalne sceny, ropa była wykorzystywana jako narkotyk. Bardzo dużo dzieci w Rosji i w Ukrainie zbierało, jeszcze w latach 2000., ropę do woreczków, żeby się nią inhalować jako narkotykiem. Więc jest to też o ludziach, którzy są uzależnieni.

Inhalacja ropy? To straszne. To chyba jest po mózgu w miesiąc.

Nie wiem, myślę że tak, szczególnie kiedy jest się dzieckiem. Równocześnie ludzie dalej są uzależnieni od wąchania benzyny. To ma w sobie taki kuszący element. To jest abstrakcyjna opowieść o tym czym jest ropa i jaka jest ropa. Nie ma ona „rozwiązania”, bo na końcu są fuck up’owe akcje Green Peace’u. Jest tu też takie pytanie czy oblewanie Syrenki warszawskiej albo innych rzeczy jest dobre czy złe. Czy to jest ta ekologia, której potrzebujemy. Jest opowieść „ubrana” w 3-D, są postacie śpiewaków operowych, jest to bardzo… [śmiech], chciałam powiedzieć „bardzo oryginalna konstrukcja” [śmiech]

Ciekawe z Łukasiewiczem, nie można przecież powiedzieć, że jest zapomniany. A jego rola w dziejach cywilizacji nie jest do łatwego zapomnienia.

Jest ogromna. Ale on nie jest bardzo obecny. Zainteresowało mnie w nim, że był społecznikiem, że rozdawał te pieniądze. Kiedy pracownikowi coś stało się w jego fabryce to dostawał odszkodowanie. Bardzo mi się też spodobało, kiedy czytałam o nim, że chciał poślubić młodszą  kobietę, a był biedny i potrzebował pieniędzy. Więc spodobało mi się, że on to wszystko zrobił z miłości.

W filmie w pewnym momencie jest odezwa do wszystkich naukowców i pytanie o to co to znaczy iść do przodu i czym jest zwracanie uwagi na konsekwencje. Można wspomnieć film „Oppenheimer” – jedną rzeczą jest skonstruowanie bomby, a inną przyjęcie konsekwencji użycia jej. Odezwa do naukowców. Iść do przodu czy nie iść? To było pytanie, które sobie zadawałyśmy. To jest wspaniałe, iść do przodu, ale co z konsekwencjami?

Używasz liczby mnogiej, „zadawałyśmy”, dlaczego?

Przy tym projekcie pracowało bardzo dużo osób wspomagających. Jest Agata, która tworzy 3-D, Danił, który robił AI i pomagał w wideo, jest operator. Więc jest to duża, jak to bywa przy tego typu projektach – konstrukcja osobowa.

wizualizacja z projektu „Dirty Blood. De-risking”

Pamiętam, że w projekcie „Dirty Blood. De-risking” była mowa o lalkach.

Zastąpiliśmy lalki wszystkim, co stworzył AI, co stworzyliśmy przy pomocy programu Midjourney. Okazało się, że jest to łatwy sposób dla nas do stworzenia wielorakich modeli wszystkiego. Ten AI okazał się jeszcze bardziej crazy niż nasze mózgi. Zależy mi na wykorzystywaniu tych najnowszych technologii. Bardzo mnie inspiruje chińskie kino. Teraz oglądamy chińskie filmy i to czego nie ma w europejskim, ani nawet w amerykańskim kinie, takiego użycia nowych technologii, pomieszanych z polityką, z jakimś bardzo mocnym reżimem. Więc dla mnie to było bardzo inspirujące, zobaczenie tego w takiej ilości. Tam nie ma żadnego „stop”. Więc w pewnym momencie, kiedy zaczęliśmy to tworzyć własnymi rękami, a równocześnie można było skorzystać z tej sztucznej inteligencji, którą jeszcze można tak sterować i tak kreować – wiem, że niektórzy się tego boją. Jedni nie chcą tego wykorzystywać, inni nie potrafią. Ale jak już zaczynasz z tym pracować, kiedy zaczęliśmy pracować z Daniłem to okazało się to być taką bajką kreacji. Więc lalki zastąpiliśmy, zamiast wykonywać je ręcznie, postawiliśmy na sztuczną inteligencję.

Czy jest posłuszna?

Nie jest posłuszna dla każdego [śmiech] Jest posłuszna dla tych, którzy potrafią dobrze wykonać komendę.

Musisz znać zaklęcie.

Musisz znać zaklęcie, żeby z nią współpracować, ale jak poznasz zaklęcie to potrafisz z nią nieźle wejść we flirt.

 Te filmu chińskie, jak do niej najlepiej dotrzeć w internecie? I skąd Wam się to wzięło

Kiedy robiliśmy ten projekt, Dania, mój chłopak mówił: „Trzeba teraz naprawdę włączyć chińskie kino – to jest ten moment”. Tam ilość tej technologii… Wiadomo, że w naszym projekcie nie da się uzyskać tego z racji sprzętu. Ale chociaż takie zauważenie, że jest ta technologia i możemy z jakichś jej elementów korzystać i to będzie z nami, i to nieprawda, że nie będzie. Jednocześnie w tym chińskim kinie jest coś takiego, że Chińczycy bardzo inspirują się komunizmem czasów Stalina. Więc główna postać bardzo go przypomina, wygląda jak Stalin, ale chiński. Chiny ratują świat, przesuwają lunę księżycową, żeby Ziemia się z nią nie zderzyła. Jest to gigantyczna abstrakcja. Do tego stopnia, że wchodzi się w kosmos i się nim manipuluje. Technologia manipuluje całym wszechświatem. Nikt nie zwraca uwagi na nic, ale Chinom się udaje uratować świat, ze swoim najlepszym przyjacielem – Rosją [śmiech]

To superoptymistyczne dla nas [śmiech]

To było w tym interesujące, że możesz stworzyć alternatywną wizję dosłownie wszystkiego, korzystając z nowych technologii, sztucznej inteligencji, z wizji politycznej, z pożądania posiadania. I ta ropa też jest pożądaniem. Więc chińskie kino było bardzo inspirujące.

Wybacz, że tak wracam do projektu napisanego przed realizacją filmu, ale była tam też Stryjeńska z „Bożkami Słowiańskimi”. Ten projekt od początku sprawiał wrażenie czegoś, co czasami, ale bardzo rzadko określa się słowem „profuzja”. Nadmiarowość, wszystkiego jest bardzo dużo.

To jest właśnie ten projekt [śmiech] Wizja narkotyczna dość dużej dawki ropy.

kadr z projektu „Dirty Blood. De-risking” fot. Diana Kołczewska

Stryjeńska była inspiracją ze względu na „Bożki Słowiańskie” i kwestię tego jak opowiedzieć o Ziemi, o powietrzu, o ogniu i o Hadesie. I te boginie słowiańskie to są w projekcie zeskanowane aktorki, które są głosem operowym śpiewaczki operowej i zwracają się do Łukasiewicza: „Twoja córka jest zła. Twoja córka zniszczyła powietrze, zniszczyła Ziemię”. Kolejna bogini śpiewa, że ropa zniszczyła zwierzęta. Wyłaniają się wtedy takie bardzo rozczłonkowane zwierzęta, stworzone przez AI’a, co jest też crazy, że żółw jest takim dziwacznym żółwiem, a jednocześnie podobnym. I ostatnia z bogiń słowiańskich śpiewa: „Przez ciebie jest wojna”. Stryjeńska spodobała mi się wizualnie. Można zapożyczyć grafikę od niej, po to, żeby wykorzystać ją jako inspirację do wideo. To zresztą nie jest tylko jedno wideo tylko trzy projekcje czyli instalacja multimedialna.

Chciałabym jeszcze powiedzieć, że inspiracją przy tym projekcie, pod koniec pracy nad nim stał się Solaris. Jako niekończąca się, bardzo dziwna wizualna opowieść. To nam się spodobało, że można robić taki mix i że w takich pracach eksperymentalnych fajne jest wykorzystywanie tych mixów i zobaczenie jak ten bodziec zadziała na tego widza. Stąd tyle dźwięków: recytacja, opera, hip-hop i na końcu dziecięcy chór ormiański (Prometeusz zostaje przybity do góry Ararat). Z jednej strony to jest przerażające, a z drugiej strony bardzo interesujące, żeby wykorzystać tyle bodźców i zobaczyć jak ta wizja tego potwora-ropy działa. Ale crazy to jest, tak mi się wydaje.

Chciałem Cię zapytać o Love Trap i o to czy zasadne jest łączenie tych dwóch prac?

Te opowieści są o energii. Mamy z Agatą i z tym team’em pomysł na kolejny projekt. O rozmowie z Mendelejewem i pytaniem o pierwiastki. To jest interesujące, bo ci naukowcy i te źródła energii są ciekawym, używanym przez nas codziennie elementem, ale też nowym jako temat w mojej praktyce artystycznej. Ważny, bo nowy. To już nie jest opowieść o pochodzeniu, o byciu z Polski. To jest już bardziej myślenie o globalnej polityce.

Impulsem dla stworzenia Love Trap było narastające napięcie wokół spraw energetycznych [budowa gazociągu Nord Stream 2 – przyp. red.], prawda?

Tak, ja byłam wtedy w Niemczech przez kilka miesięcy, na rezydencji. Z niemieckiej perspektywy to było takie bardziej, że okej, że spoko. A równocześnie pojawiało się coraz więcej materiałów odnośnie tego czym ten love trap jest. Zaczynały się różne domniemania co to może znaczyć. W niszowych polskich filmikach na Youtube, takich gdzie nieraz płaskoziemcy „wjeżdżają” —lubię takie materiały, trzeba po prostu krytycznie do nich podchodzić— były analizy wskazujące, że różnie to się może dla nas skończyć. Kiedy dowiedziałam się, że dawniejszy gazociągu nazywał się Przyjaźń, pomyślałam: Aha, no tak, na pewno. Nigdy nie jest to przyjaźń. Więc to był taki impuls. Impuls, ale też jakiś nowy etap dla mnie.

Wystawa to projekcje, nie ma żadnych obiektów?

Tak. Kiedy byłam na Biennale w Wenecji spodobało mi się to, że w wielu pawilonach nie było tych elementów towarzyszących i mnie łatwiej było skupić się na samej projekcji. Więc przy tej ilości bodźców, która jest w filmach uznałam, że nie ma sensu już więcej dodawać.

wernisaż projektu „Dirty Blood. De-risking” fot. Diana Kołczewska

Czy możesz powiedzieć jaka jest rola Twojego chłopaka [Daniil Revkovskyi] w tym projekcie?

Jest operator, Agata Konarska, która kręci wideo 3-D, ja, która nad wszystkim czuwam i która wszystko robię razem z nimi. Daniil zrobił większość Midjourney’owych elementów – on najlepiej obsługuje sztuczną inteligencję. To jest trochę taki rodzinny projekt, bo jest jeszcze chłopak Agaty, który jest kompozytorem. Czuwam nad tym, mówiąc w każdym elemencie czego ja chcę i czego oczekuję. Pracuję z fajnymi osobami, które wykonują to razem ze mną.

Myślę, że to jest super.

Ja się staram teraz ciągle manifestować pozytywne wibracje [śmiech], nie mam już siły na negatywne.

Jeszcze ostatnie pytanie o film, który przygotowałaś. Czy to Cię dużo kosztowało emocjonalnie?

Nie. Podoba mi się ten fun z korzystania z różnych bodźców i pokazywania jej nie tylko jako demona, bo to byłaby nieprawda. Ropa dała nam bardzo wiele, bardzo pomogła nam w rozwoju. Tylko na końcu jest pytanie o chytrość, jaka ona jest.