Cienie, sny i parapetówki – Cracow Art Week KRAKERS 2025

Tegoroczny KRAKERS odbył się pod hasłem, pochodzącym z z 622 upadków Bunga Stanisława Ignacego Witkiewicza:

,,Chwilami myślę, że śnię”. I co dzień rano otwieram tę samą księgę i czytam te same słowa, by pogłębić moją wiedzę istotną. I z niej to czerpię pożywienie codzienne dla ducha, a samotny jestem jak pająk w swej sieci. Takim będę do śmierci.

Wśród kilkudziesięciu wydarzeń, wystaw i interwencji artystycznych w przestrzeni Krakowa, moją uwagę przykuły te, które nie tylko prezentowały interesujące prace, ale też redefiniowały sposób opowiadania o rzeczywistości – od metafory cienia, przez senny pejzaż podświadomości, po symboliczną parapetówkę na strychu.

Nie bój się cieni: Art Agenda Nova

„Nie bój się cieni – one tylko oznaczają, że gdzieś świeci światło” – ten cytat z Oscara Wilde’a stał się punktem wyjścia dla wystawy w przestrzeni Art Agenda Nova przy ul. Batorego 2. Kuratorowana przez Katarzynę Mierzwińską prezentacja prac Krzysztofa Gila, Magdaleny Lazar, Edyty Olszewskiej, Patrycji Piętki, Łukasza Stokłosy, Łukasza Surowca, Jakuba Woynarowskiego i Michała Zawady otworzyła program festiwalu w duchu kontemplacji i niepokoju.

 

 

To wystawa, w której cień – fizyczny, symboliczny, emocjonalny – staje się bohaterem opowieści. Prace balansują na granicy jawy i projekcji, uwodząc swoją niejednoznacznością. To rodzaj wizualnego eseju o tym, co ukryte, przemilczane, ale nieodłączne. Przestrzeń Art Agendy została zamieniona w miejsce cichego namysłu – i właśnie w tej ciszy cień mówi najgłośniej.

Kolor przeciw ciężarowi: Laurki Michała Żądło

Zupełnie inny ton zabrzmiał w wystawie „Laurki” Michała Żądło w Galerii Otwarta Pracownia. To pierwsza indywidualna wystawa artysty po zakończeniu studiów i zarazem osobista opowieść o emocjonalnej sinusoidzie ostatnich miesięcy.

Kuratorowana przez Kingę Ziębę ekspozycja składa się wyłącznie z obrazów figuratywnych, w tym cyklu sześciu portretów zrealizowanych w ramach stypendium Ministra Kultury. Żądło opowiada o tym, jak malarstwo może być terapią, pamiętnikiem, komentarzem – jednocześnie zachowując estetyczną lekkość, która jednak nigdy nie ucieka w banał. Otwarta Pracownia, najstarsza niekomercyjna galeria prowadzona przez artystów w Krakowie, znów pokazała, że pozostaje miejscem ważnych debiutów i nieoczywistych narracji.

 

 

Tytuł wystawy Michała Żądło, „Laurki”, przywołuje skojarzenie z dziecięcą kartką – ozdobioną sercem, kwiatem, często nieporadnym, ale szczerym gestem miłości. I rzeczywiście: prezentowane na ekspozycji martwe natury ograniczone są do kilku prostych elementów – wazony z kwiatami ustawione na parapecie, zasłony przysłaniające okno – przypominają wizualne „laurki”. W tych pozornie prostych przedstawieniach artysta pokazuje mistrzowską precyzję w ukazywaniu przedmiotów, świadomie nawiązując do tradycji starych mistrzów.

Paradoksalnie jednak to nie martwe natury stają się najważniejszym elementem tej wystawy. Centralne miejsce zajmuje cykl sześciu portretów dziecięcych: Krzysia, Michała, Marysi, Jeremiasza, Klaudyny i Izy. Utrzymane w konwencji klasycznego portretu reprezentacyjnego, ukazują dzieci w popiersiu, frontalnie lub z lekkim zwrotem. Na pierwszy rzut oka są to spokojne, starannie wykonane wizerunki. Dopiero po chwili widać fizjonomiczne detale: spłaszczone twarze, nietypowe kształty nosa, wąskie wargi, zmienione kształty małżowin usznych – cechy charakterystyczne dla dzieci z FAS i FASD (Płodowy Zespół Alkoholowy i Spektrum Poalkoholowych Wrodzonych Zaburzeń Rozwojowych).

Portrety te są efektem głębokiego procesu badawczego artysty, zainspirowanego książką Małgorzaty Klecki „FAScynujące historie” oraz dokumentacją anatomiczną. Żądło nie portretuje anonimowych postaci – każde dziecko ma swoje imię, swoją historię, swoją obecność. Mimo świadomości ciężaru tematu, obrazy nie epatują cierpieniem. Są piękne, wręcz delikatnie idealizowane – jakby artysta próbował, poprzez gest malarski, ofiarować swoim bohaterom coś, czego zabrakło w ich rzeczywistości.

Niezwykła dbałość o detal przejawia się nie tylko w rysach twarzy. Miniaturowe elementy, jak spinka we włosach Izy, pin z pajacykiem na swetrze Jeremiasza, logo firmy na bluzie Michała czy drobne ozdoby w portretach Klaudyny i Marysi, nie są przypadkowe. Każdy z tych detali symbolizuje akt troski – dar od dorosłych, którzy pomogli tym dzieciom mierzyć się z codziennością. Gest wręczenia prezentu, przypominający wręczenie laurki, staje się tu metaforą relacji, w której za bezbronnym dzieckiem stoi czyjeś wsparcie, nadzieja, opieka.

Inkubator Snów: Dominik Rostworowski Gallery

Wystawa „Śnij, kochanie śnij: Inkubator Snów” to prawdziwa perełka sekcji Laboratorium festiwalu. Kuratorowana przez Patrycję Piętkę (z konsultacją Anny Batko), prezentacja w Dominik Rostworowski Gallery zabiera widzów w oniryczną podróż w głąb podświadomości. Prace Anny Marii Zuzeli, Kamili Stovrag, Aleksandry Bociańskiej, Patrycji Piętki i Samuela Kłody zanurzone są w estetyce snu – pozornie miękkiej i kojącej, ale pełnej niepokoju i ambiwalencji.

Wchodząc do gotyckiej piwnicy galerii przy ul. Św. Jana 20, widz zostaje „zahipnotyzowany” – dosłownie, bo tekst kuratorski prowadzi jak medytacja: „Z każdym wydechem relaksujesz się coraz bardziej…” Senność, rozmycie, narracje wyciągnięte z głębin podświadomości tworzą krajobraz nieustannie zmieniający się, jak sama natura snu. Wystawa nie kończy się fizycznie – ona zostaje z widzem, ciągnąc się jak echo we śnie.

Parapetówka na Strychu nad Zegarem

I na koniec – coś zupełnie innego. Wystawa „Parapetówka” zorganizowana przez Grupę Gruz i Córy Lęku to artystyczny housewarming party w najdosłowniejszym sensie. Strych kamienicy przy ul. Mikołajskiej 5, do niedawna pustostan bez szyb i podłogi, dziś stał się żywym centrum twórczej energii. Wystawa zrealizowana przez kolektyw kuratorski Grupa Gruz w ramach inicjatywy Grupa Gruz i Córy Lęku prezentuje prace dwunastu artystek i artystów: Agaty Chrobak, Sonii Góral, Olgi Neugebauer, Kornelii Ziv Bolechały, Basi Dubis, Michała Iwanickiego, Mikołaja Sazonova, Amelii Jawień, Emilii Masny, Magdaleny Pyli, Wiktorii Gajowiak i Martyny Frąckowiak.

 

Na wystawie znalazły się  różnorodne prace, odważne, często na granicy sztuki i życia. Wspólna narracja ułożona została wokół symbolu dziecięcego rysunku domu – ale szybko okazuje się, że to tylko punkt wyjścia do podróży w głąb doświadczeń, emocji, niepewności. Wystawa nie układa się w logiczną strukturę – raczej rozchodzi się jak ścieżki na strychu: wąskie, krzywe, pełne niespodzianek. To doświadczenie totalne – przestrzenne, wspólnotowe i autentyczne.

Krakersowe przekroje

KRAKERS 2025 pokazał, że najciekawsze dzieje się na przecięciach: między prywatnym a wspólnym, snem a jawą, światłem a cieniem. Wystawy, które wyróżniały się w tegorocznej edycji, nie tylko proponowały ciekawe wizualnie prace, ale też budowały całościowe narracje – intelektualne, emocjonalne i przestrzenne.

Zaskakuje różnorodność form, ale łączy je wspólna potrzeba poszukiwania. Czy to w cieniu, na strychu, czy we śnie – artyści i artystki, kuratorzy i kuratorki tegorocznego KRAKERSA stworzyli mapę, po której można błądzić, wracać i na nowo się gubić. I może właśnie o to w tym wszystkim chodzi.

Relacjonowała Karolina Greś