• data 29 maja 2024
  • Aktualności

„Świetliste bartery, wilgotne koalicje” – rozmowa o indywidualnej wystawie Magdaleny Lazar w BWA Krosno

         

Marek Wasilewicz: Co pokazujesz na wystawie w BWA Krosno?

   

Magdalena Lazar: Wystawa w BWA Krosno łączy wcześniejsze prace z nową instalacją „Nieszczęsny detrytus”. Skupiam się w niej na martwej materii, której w codziennym życiu staramy się nie zauważać, usuwać – tej materii, która nas ludzi brzydzi. Detrytus w terminologii naukowej to drobnoszczątkowa, martwa materia organiczna jak szczątki roślin, zwierząt oraz ich odchodów występujące na powierzchni gleby, na dnie zbiorników wodnych lub unoszące się w toni wodnej. Tytuł instalacji odnosi się przewrotnie do pytania osoby z forum akwarystycznego, dotyczącego sposobów usuwania nadmiaru martwej materii w zanieczyszczonym akwarium, co stanowi wyraz naszego stosunku do niej samej. Szczątki mogą stać się na przykład domkiem ameby. W próbie z ciemnego zbiorniczka wodnego fragment zmarłego skorupiaka został przez nią przejęty, ona stała się jego dzikim lokatorem. Można tą sytuację odnieść do squatowania przestrzeni. Squatersi swoje postępowanie motywują tym, że walka z wytwarzanym przez władzę głodem mieszkaniowym lub odbieraniem dostępu do innych podstawowych dóbr takich jak kultura czy edukacja jest ważniejsza od prawa własności.

   

Przygotowując się do tego projektu z kuratorką Zosią Janczy, nie wiedziałyśmy, gdzie go zaprezentujemy. Planowałyśmy stworzyć gęstą wystawę, która wytrąca widza z tradycyjnego rytmu zwiedzania. Lubię wystawy, na których można się położyć, jeśli mamy na to ochotę. Nasza wystawa będzie przeciwieństwem tych, które tylko zamieszczają prace na ścianach lub pod nimi. Przestrzeń BWA w Krośnie jest specyficzna – nad głowami mamy ciężką czarną kratownicę. Chcemy ją wykorzystać ale też trochę oswoić. Aranżacja wystawy miała odnosić się do naturalnych habitatów, w których różni przedstawiciele flory, fauny fungi otaczają nas zewsząd. Chciałam osiągnąć ten efekt w taki najzupełniej prosty sposób – zachęcając widzów by patrzyli pod nogi i zadzierali głowy do góry lub po prostu ćwiczyli swoje gałki oczne rozglądając się dookoła. Nasze oczy większość dnia pozostają wciąż w tej samej pozycji. Ich praca ogranicza się tylko do wąskiego zakresu możliwości, jakie posiadają. To bardzo antropocentryczna postawa.

   

Tytuł wystawy („Świetliste bartery, wilgotne koalicje”) jest dla mnie tajemniczy czy możesz go rozszyfrować czy powinien takim pozostać?

   

Tytuł „Świetliste bartery, wilgotne koalicje” wziął się z obserwacji życia nieludzkiego i fascynacji stosunkami nieantagonistycznymi czyli takim życiem w grupie różnych organizmów, które nie polega na rywalizacji czy konkurencji tylko współpracy, wspieraniu się i tworzeniu grup w celu polepszenia warunków życia – stąd bartery czyli wymiana różnych nazwijmy to „usług” i koalicje czyli porozumienia i działanie grupowe. Słowa świetliste i wilgotne pojawiły się w tytule z tego powodu że rozwój życia zależy w dużym stopniu od dostępu światła i wody. Zupełnie inne życie tętni na przykład w kałużach z małym dostępem światła a inne w takich mocno nasłonecznionych.

   

O czym jest tytułowa praca wideo?

   

Praca wideo "Świetliste bartery, wilgotne koalicje" opowiada o symbiozie kobiet z organizmami, które uznajemy za prymitywne. Fantazjuję w nim o pakcie zawartym między kobietami i grzybami, który ma na celu przezwyciężenie gospodarczej wartości prokreacji poprzez osiągnięcie niezależności od kapitału i państwa, które staje się możliwe dzięki współpracy międzygatunkowej. Wideo można oglądać w pozycji leżącej, charakterystycznej dla aktywności takich jak sen, odpoczynek, snucie marzeń czy prokreacja.   Romans człowieka z fungą czyli światem grzybów miał miejsce zawsze chociaż nie byłyśmy tego świadome. Obecnie są prowadzone badania nad diagnozowaniem stadium raka na podstawie tego jakie grzyby rozwijają się w naszym organizmie. Mogą one być sygnałem ostrzegawczym, zmieniać świadomość ale też rozkładać nasze ciało. Te aspekty zainteresowały mnie bardzo w trudnym momencie kiedy kobiety nadal nie mają pełnych praw do swoich ciał. Agata Kołodziejczyk (uznana neurobiolożka i astrobiolożka) wspomniała kiedyś podczas naszego spotkania że impulsy elektryczne w mózgu rozchodzą się bliźniaczo podobnie do impulsów w grzybni. Skoro funga ma tak wiele funkcji, możliwości i zastosowań oraz jej osobniki są tak różnorodne genetycznie (jeden grzyb może się różnić od innego gatunku z drugiej strony skali jak człowiek różni się od ryby) to może właśnie tam mogłybyśmy szukać rozwiązań nad pozyskaniem brakującej kontroli? To są fantazje, których kiedyś bardzo się wstydziłam. Zawsze jednak interesowały mnie historie, które brzmią niewiarygodnie a są prawdziwe. Rozmowy z naukowcami ośmieliły mnie by nie skrywać fantazji, które mogą wydawać się idiotyczne. Oczywiście z racjonalnego punktu widzenia rozwiązaniem jest coraz więcej świadomych osób w polityce, które chcą i mają moc zmieniania prawa. Chciałabym żeby jak najwięcej kobiet zdecydowało się na ten ruch.

   

Powiedz coś proszę o połączeniu metalu ze szkłem w pracach pokazanych na wystawie, połączeniu zgoła nieoczywistym.

   

Łączę ostre metalowe elementy z obłym szkłem by odnieść się do tego jak natura, często romantyzowana przez ludzi, w bezpośrednim kontakcie staje się niewygodna. Las gdy się w nim zgubimy w deszczowy dzień jest pełen błota, ostrych jeżyn, nieinstagramowy, mało medytacyjny i jak o nim napisała najtrafniej Dorota Masłowska może być „czyścowy”. Obiekty na wystawie błyszczą, kuszą ale należy uważać bo są ostre, kłują. W tej błyskotliwej nieprzyjemności pojawiają się kolorowe, proste, szklane obiekty – mam nadzieję, że będą przypominać o obfitości, płodności która się kryje w tym co niewygodne. W obiekty wplatają się też lniane pakuły - odrobinę obrzydliwe ze względu na to że przypominają ludzkie włosy. Bardzo interesujące było dla mnie obserwowanie w jak skrajny sposób widzowie reagują na ich intensywny, naturalny zapach. Wiele osób napawał obrzydzeniem, innym kojarzył się z wsią, stajnią lub z zapachem typowym dla Krosna – zapachem Zakładów Przemysłu Lniarskiego „Krosnolen”, nazywane później Lnianką.

                 

Czy te ostre, metalowe struktury, tak charakterystyczne ze względu na swoje kształty pojawiały się wcześniej w Twojej twórczości i zostały „spotkane” teraz ze szkłem czy też robiłaś je celowo, „przymierzone” wcześniej w myślach do szkła?

   

Metalowe elementy były projektowane tak by mogły przyjąć i spleść się ze szklanymi. Rysowałam je bardzo swobodnie w programie wektorowym. Następnie były wycinane laserem w stali nierdzewnej, spawane przeze mnie i szlifowane ręcznie. Nie chciałam osiągnąć efektu rozpychania więc nie dmuchaliśmy szkła w metal. Zależało mi aby było sporo luzu pomiędzy szkłem a metalem. Żeby ta koegzystencja nie powodowała w widzu poczuciu dyskomfortu. Wystarczy że metal jest ostry i czasami nieprzyjazny w swojej formie. Miał on być czymś w rodzaju ochrony dla tych szklanych obiektów a nie pułapki.

   

Na wystawie pojawiają się przypalone prześcieradła, przez które widać prace wideo. Jak to „czytać”, dlaczego pojawia się tu węgiel?

   

Tak, tkaniny zostały przypalone by odnieść się do martwej materii. Przypalałam je w taki sposób aby zza wypalonych dziur wyzierały widea z nagraniami mikroskopowymi kałużowego safari. Przez jakiś czas zbierałam próbki wody z krakowskich kałuż. W laboratorium Instytutu Biologii UJ sprawdzałam co się w nich kryje wraz z profesorem Bartoszem Płachno. Pipetą pobieraliśmy trochę wody i umieszczaliśmy pomiędzy dwoma szkiełkami. Przyglądaliśmy się im przez mikroskop Co skrywa w sobie kałuża, której nie może swobodnie wypić pies miejski strofowany przez swych właścicieli? Znaleźliśmy na przykład pierwotniaki tworzące kolonie. Żyją w komunie wytwarzając wspólną nogę, ona jest jak lina, która się zgina i kurczy. Pomaga im się efektywniej poruszać w celu pozyskiwania pożywienia. Były też jakieś szczątki. Widzieliśmy domek ameby – fragment zmarłego skorupiaka został przez nią przejęty, jest jego dzikim lokatorem. Można tą sytuację odnieść do squatowania przestrzeni. Widzowie mogą podglądać życie organizmów jedno i wielokomórkowych, które zarejestrowaliśmy i przekonać się jak wiele dzieje się w tych małych zbiornikach wodnych, które omijamy. Na youtube jest wielu pasjonatów, którzy odkrywają podobnie mini-światy w domu za pomocą różnego typu mikroskopów.

           

Powiedz proszę o pokazanym na wystawie lustrze („Obserwuję Cię od Ordowiku”).

   

Lustro, na którym pojawia się skamielina wymarłego 400 mln lat temu drapieżnika morskiego orthocerasa jest otoczone czarnym wirem z gliny - jest to ceramiczna forma okalająca skamielinę. Obserwując własne oblicze odbijający się w tafli lustra podmiot również jest obserwowany. Obiekt ten znosi binarną opozycję kultura-natura, udowadniając, że dualizm, który zdominował nowożytną myśl filozoficzną, nie jest jedynym możliwym sposobem porządkowania świata. Lustro, będąc wynalazkiem człowieka, pozornie zanurzone w wiecznej teraźniejszości, okazuje się nośnikiem pamięci o świecie pozbawionym pierwiastka ludzkiego. Praca nosi tytuł "Obserwuję Cię od Ordowiku".

   

Zaciekawiła mnie jedna rzecz. Istnieje tradycja wieszania ikon tak, jak powiesiłaś swoje lustro w Galerii Podbrzezie czyli w rogu (miejscu spotkania dwóch ścian). Czy wieszając je wtedy tak chciałaś z jakiegoś powodu do tego nawiązać, a jeśli tak to dlaczego powiesiłaś je w Krośnie inaczej?

   

To bardzo ciekawe, że tak to odczytałeś. Powiem szczerze, że nie myślałam o tym w ten sposób. Chciałam wtedy aby za lustrem była przestrzeń, by nie było odbierane przez widzów jak zwykłe lustro. W Krośnie z powodów praktyczno-aranżacyjnych tego nie zrobiłyśmy z Zosią (kuratorką). Po prostu brakowało odpowiedniego miejsca a ważniejsze w kontekście tej wystawy wydawało nam się że ta praca odbija w sobie inne prace przy równoczesnym posiadaniu sporej pustej przestrzeni wokół siebie samej.

   

Ważnym elementem Twojej wystawy jest szkło, czy mogłabyś opisać proces powstawania szklanych przedmiotów, stworzonych specjalnie na wystawę w BWA?

   

Wykonanie szklanych obiektów do wystawy w Hucie Sabina miało dla mnie ogromne znaczenie. Wychowywałam się w domu, gdzie używano wyrobów z ząbkowickiej Huty Szkła. Babcia często serwowała nam galaretki w kultowych miseczkach projektu Eryki Trzewik-Drost, która zajmowała się opracowywaniem wzorów do produkcji szkła prasowanego. Jako dziecko nie miałam pojęcia o ich rodowodzie. Na dobrą sprawę dopiero podczas studiów zaczęłam na nowo odkrywać walory szkła z czysto praktycznego punktu widzenia, ale także kupując piękne szklane przedmioty i sprzedając je na różnych platformach vintage. W miarę jak moja miłość do szkła rosła, z przerażeniem obserwowałam upadek polskich hut szkła. Niestety, oprócz gigantów produkujących szkło na dalekim wschodzie, niedawna zmiana cen gazu dobija jeszcze działające huty. Bardzo chciałam poznać prawdziwych hutników i uczestniczyć w ich procesie twórczym. Ostatecznie udało mi się to w Hucie Szkła Sabina w Rymanowie pod Krosnem, założonej przez pana Henryka Rysza, który miał ambicje artystyczne i założył własną hutę szkła artystycznego. Pracując z nim i siedmioma innymi hutnikami nad elementami do wystawy "Świetliste bartery, wilgotne koalicje", doświadczyłam adrenaliny płynnego szkła i tempa pracy, zapominając szybko o braku snu (rozpoczynałyśmy pracę o 6:00 rano). To doświadczenie było dla mnie niezwykle ważne i inspirujące.

           

Jak wyglądała praca w hucie? Pokazywałaś projekty i mówiłaś: proszę zrobić tak, tu wygiąć itd.? Czy oni wcześniej mieli Twoje projekty czy też dmuchali a vista? Czy mieli czucie tych rzeczy, które chcesz osiągnąć?

   

Przed produkcją prac odbyły się konsultacje i próby. Na spotkaniach uczyłam się podstaw technologii - dowiadywałam się co jest możliwe do wykonania w szkle. Jakich metod używają technicy. Czym różni się szkło dmuchane od pełnego, prasowane itp. Moje pierwsze szkice nie były możliwe do wykonania :) dopiero po zrozumieniu technologii mogłam w miarę swobodnie myśleć nad projektem. Hutnicy dostali wstępne szkice ale też dużo zmieniło się tego dnia kiedy wykonywaliśmy obiekty. Zrobiłam dosyć precyzyjne wizualizacje. Odnoszę wrażenie, że doskonale się rozumieliśmy. Cały czas rozmawialiśmy w trakcie pracy. Hutnicy zadawali sporo pytań i podpowiadali jakimi środkami można osiągnąć różne efekty - decydowałam na bieżąco o tym jaki ma być finalnie efekt. Cieszę się że prace są do siebie podobne ale jednocześnie bardzo się od siebie różnią po bliższym przyjrzeniu. Niby kolory są te same, ale za każdym razem użyte w inny sposób. Prace wyszły bardzo zbliżone do tego co zaprojektowałam. Jestem bardzo zadowolona z finalnego efektu.

   

Nie skupiasz się w swojej pracy na jednym medium. Czy możesz powiedzieć jak to jest „podróżować” przez nie?

   

Bardzo lubię pracować z różnymi mediami. Uczyć się nowych rzeczy i sprawdzać co się da zrobić na przekór technologii. Dużo czasu spędzałam jako dziecko z tatą w garażu. Pomagałam na przykład tacie zgrzewać rury kiedy robił nową instalację grzewczą w naszym domu. Potrafię tynkować, spawać, uszczelnić kran, robić "przydajki" (coś z niczego) itp. Zachęcał mnie do takich rzeczy na przekór myśleniu, że dziewczynki powinny zajmować się dziewczyńskimi rzeczami jak haftowanie. Olbrzymią satysfakcję sprawia mi kiedy mogę wykonać swoje prace artystyczne własnoręcznie ale lubię też współprace różnego typu. Zależnie od pomysłu, tematu wybieram medium. Na przykład "Golden teacher" to tkanina wykonana w technologii żakardu przez łódzki zakład produkujący tkaniny. Osobiście ją zaprojektowałam i uzgodniłam szczegóły ale wykonaniem zajął się świetny specjalista zajmujący się żakardem Tomasz Dróżdż.

   

Bardzo podoba mi się przestrzeń wystawowa w BWA Krosno. Jest tam czarna krata, przymocowana do sufitu, która służy do instalacji prac. Trudno jej w tej przestrzeni nie zauważyć. Czy kiedy myślałaś o wystawie był to Twój „wróg” czy „przeszkoda”, ale taka, którą ze spokojem postanowiłaś zająć, jak mech porasta ułamaną kolumnę?

   

Na początku bałam się tej kraty. Jest bardzo dominującym przestrzeń elementem – ciężka, czarna, bardzo graficzna. Zdarzało mi się tworzyć sztukę site-specific – jest to  dziedzina sztuki obejmująca dzieła sztuki stworzone z myślą o funkcjonowaniu w precyzyjnie określonym miejscu. Tak też podeszłam do tej kraty - postanowiłam ją z jednej strony wykorzystać a z drugiej oswoić. Więc tak, analogia do mchu porastającego ułamaną kolumnę jest bardzo w punkt.

           

I na koniec: ta piękna tkanina. Możesz coś o niej napisać?

   

Tkanina o tytule "Golden teacher" stanowi wizualny zapis halucynacji z charakterystycznymi dlań wyostrzeniem barw i kształtów oraz przenikaniem się płaszczyzn. Uwodząca wizja, która ukazuje efekt zmiany percepcji oraz wrażenia uwolnienia się od ograniczeń ciała za sprawą współpracy międzygatunkowej na linii człowiek-grzyby. To praca o tym, że nie tylko metody naukowe pozwalają nam w jakiś stopniu zrozumieć otaczającą nas naturę. Z założenia ta praca miała być wyrazista ale miękka, splatać ze sobą różne kształty bardzo organicznie lecz szczegółowo - dlatego zdecydowałam się na wykonanie żakardowej tkaniny. Golden Teacher to nazwa grzyba Psilocybe Cubensis. Grzyb ten zawiera w sobie aktywny składnik psylocybinę. Nazwa Golden Teacher pochodzi o przeżyć mistycznych jakie można osiągnąć po jego zażyciu.

   

Następny